Zimowe bieganie

Próbowałam już w życiu różnych aktywności. Biegania – nigdy wcześniej – nie lubiłam. Joga to nowe doświadczenie, które wciąż rozpoznaję i zgłębiam.
Ale jest taki sport, z którym łączy mnie sentymentalna więź. To wspomnienie ośnieżonych mazurskich pagórków pośród bezkresnych równin, lasów otulonych ażurową kołderką i skutych lodem jezior. Wspomnienie zapachu świeżutkich, pachnących bochnów chleba, równiutko ułożonych na dębowym stole, chwilę wcześniej wyjętych z babcinego pieca.

Zima naszych czasów

Pamiętasz czasy, kiedy nie było galerii handlowych, autostrad i internetu? Kiedy świat na kilka miesięcy okrywał się grubą pierzyną śnieżnego puchu? Pamiętasz skrzypiące kroki pod śniegowcami marki Relax? Rozwrzeszczane dzieciaki sunące „na pazurki” z przydrożnych pagórków? Tak kiedyś wyglądała zima.

Nie było globalnego ocieplenia, segregacji odpadów, kontenerów PCK. Stare, zużyte przedmioty dostawały drugą szansę. Ze znoszonych, wełnianych swetrów mamy i babcie dziergały czapki i dwupalczaste rękawice. Z klepek po rozpadającej się, dębowej beczce do kiszenia kapusty, chłopcy konstruowali narty, inspirowani majsterkowym idolem – Adamem Słodowym. Wyliniałe opony czy pokrywka od „Frani” sprawdzały się do slalomów pomiędzy drzewami. Łyżwy z przeszłością  –  po tacie, siostrze, wujku, kuzynce ciotki – niosły radość kolejnym pokoleniom, śmigającym na zamarzniętym stawie czy jeziorze. Każdy miał szansę zostać wynalazcą – dzisiaj to zwie się „kreatywność”.

Alergia na rywalizację

Taką pamiętam zimę z dzieciństwa i wczesnej młodości. Pamiętam też nazwisko mojego nauczyciela wychowania fizycznego z podstawówki. Pan Krupiński – prekursor krzewienia kultury fizycznej – choć wtedy o tym nie wiedział. Gość postury Małysza, energiczny, z bujną, czarną brodą. Uśmiechnięty i oddany młodzieży. Nie folgował nikomu. Każdy, kto miał ręce i nogi należał do SKS, i zostawał na sportowe zajęcia po lekcjach (dobrowolnie rzecz jasna!). Pracowaliśmy nad formą by zdobywać medale w różnych konkurencjach.
Ja, w tym wszystkim, wyróżniałam się wybitnym brakiem duszy sportowca. Meldowałam się zazwyczaj na mecie, ostatnia. Skoki w dal, sztafety czy sprinty nie stały się moją pasją. Odkryłam w sobie alergię na rywalizację.

Za to jazda na nartach biegowych pochłaniała mnie bez reszty. Tylko na zawodach – zasadniczo – na podium stawali inni.
Przez całe ferie, na wypożyczonych ze szkoły nartach, śmigałam po mazurskich polach i łąkach. Tylko ja i mój kompan pies. Od rana do zmierzchu drążyłam w skrzypiącym śniegu tory, które po chwili znikały pod puszystą pierzyną.
Lubiłam biegać do ukochanej babci, która mieszkała w oddalonym o kilkanaście kilometrów poniemieckim dworku.
Nie wiem czy wtedy były jakieś style biegania, ja o nich nie miałam pojęcia.

Wydawało mi się, że tak już zostanie. Że będę wiodła życie w permanentnym ruchu, że zostanę, tak jak mój wujek, leśniczką. Nie mogłam wówczas przewidzieć, że los spłata mi figla i w przyszłości będę spędzała po kilkanaście godzin dziennie przy biurku.

Miejsce, gdzie zima jest zimą

I tak naprawdę dopiero kilka lat temu dowiedziałam się, że Jakuszyce to prawdziwy raj dla wielbicieli biegówek. I tak zwyczajnie zatęskniłam za śniegiem. Ale dopiero w ubiegłym roku, dość spontanicznie, zorganizowałam tygodniowy wypad do Szklarskiej Poręby, na który zabrałam koleżankę.

A tam panoszyła się prawdziwa zima. Z zaspami, z odciętym prądem, z przysypanymi torami kolejki Izerskiej. Codziennie rano rzucałyśmy się do okna, żeby sprawdzić czy pada śnieg, z nadzieją że nie. Padał. Szłyśmy na dworzec w niepewności czy uda się dotrzeć do Jakuszyc, a po południu wrócić do Szklarskiej. Bywało różnie, jak kolejka nie dojechała zbieraliśmy grupę i jechaliśmy taksówką. Czasami do Szklarskiej podrzucał nas miły pracownik wypożyczalni, wracający po pracy do domu. Wyjazd udał się na tyle, że w tym roku już była powtórka. I mam nadzieję, że będą kolejne.

Luty 201 – Jakuszyce i Szklarska Poręba.
W Jeleniej Górze jeszcze nie było śladów śniegu.

Styczeń 2020. Zdecydowanie mniej śniegu, wyższa temperatura, ale zima nie powiedziała ostatniego zdania. Do lutego jeszcze sporo czasu, wszytko się zdarzyć może.

W Jakuszycach pada śnieg

Jakuszyce to doskonałe miejsce na wypoczynek zimowy. Około 100 km tras narciarskich o różnych poziomach trudności. Bardzo dobrze oznakowanych i utrzymywanych przez Stowarzyszenie Bieg Piastów (na tej stronie można śledzić aktualne informacje dotyczące tras i pogody). Ratrak codziennie odświeża trasy, w zależności od pogody, nawet kilka razy. Tutaj znajdziesz opis tras i ważne informacje dotyczące biegówek.

Na Polanie Jakuszyckiej jest kilka wypożyczalni. Profesjonalna obsługa pomaga dobrać sprzęt według poziomu, wagi i wzrostu. Można wypożyczyć cały komplet (narty + buty + kije) lub tylko to czego potrzebujesz.

Można wcześniej złożyć zamówienie przez internet, ale bez problemu da się to załatwić na miejscu. W weekendy i ferie zainteresowanie jest większe, więc lepiej przyjechać do Jakuszyc wcześniej, żeby bez stresu wszystko załatwić. Sprzęt można wypożyczać na kilka dni, ale trzeba wozić go ze sobą.

Wypożyczalnie oferują też szkolenia, które można zamawiać przez internet lub na miejscu. Szkolenia dla grup lub indywidualne, w zależności od preferencji. Instruktorzy są kompetentni, wyjaśniają, tłumaczą, uczą praktycznie. Bardzo dużo osób korzysta z tych lekcji, bo są naprawdę przydatne.
Sama również takie szkolenie odbyłam, miałam obawy czy sobie poradzę po takiej przerwie. Poza tym teraz sprzęt jest trochę inny, nowocześniejszy. 
Korzystałam (z powodzeniem) z wypożyczalni Fischer, dbają o sprzęt, znają się na bieganiu, mają doświadczoną kadrę instruktorów. Strona internetowa intuicyjna i łatwa w obsłudze.

Na biegówka hasać mogą wszyscy, niezależnie od wieku. Biegają nawet kilkuletnie dzieciaki, ale też osoby, które urodziły się w pierwszej połowie XX wieku. Biegają całe rodziny, rodzice z dziećmi, z babciami, wujkami. Na początku najtrudniejsze jest utrzymanie balansu i hamowania, a potem już tylko szlifowanie. Jak złapiesz bakcyla biegowego, umiejętności przyjdą z czasem. I nie zrażaj się obitymi pośladkami, upadki są w tym sporcie wkalkulowane. Częstotliwość maleje wprost proporcjonalnie do przebiegniętych kilometrów.

Dla rodzin z młodszymi dziećmi w Jakuszycach i okolicach są specjalnie wyznaczone miejsca na sanki. Tutaj znalazłam aktualny i szczegółowy wpis dla zainteresowanych.

Kilka przydatnych wskazówek

Jak się łatwo domyślić do Szklarskiej Poręby pojechałam pociągiem. Z  Bydgoszczy dogodne połączenie z przesiadką we Wrocławiu. Nie było sensu jechać samochodem bo czas dojazdu wiele się nie różni, a stresu związanego z warunkami na drodze mniej. Wiadomo – zima bywa nieprzewidywalna. Do Jakuszyc bez problemu można dostać się kolejką Izerską.

Zakwaterować się najlepiej w Szklarskiej Porębie, bo Jakuszyce nie mają tak rozbudowanej bazy noclegowej. Zresztą w Szklarskiej jest też  dużo atrakcji dla amatorów zjazdówek. Alternatywą jest Harrachov, Czeskie miasteczko tuż przy granicy, z doskonałą infrastrukturą, zarówno dla narciarzy biegających ale też dla miłośników zjazdówek.

Jeżeli, zatem, tęsknisz zimą za śniegiem, chcesz miło i aktywnie spędzić czas, nacieszyć się górskim widokiem i pooddychać krystalicznie czystym powietrzem, wyruszaj do Jakuszyc. Niektórzy twierdzą, ze śnieg leży tutaj ponad 100 dni w roku.
Poza wyższymi partiami gór, to jedyna takie miejsce w Polsce.
Powodzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *