W moim życiu był czas na różne etapy – i wychowywanie dzieci, i korporacyjną karierę, kiedy kilkanaście godzin dziennie spędzałam w biurze, i własną działalność, i stabilną pracę “do 16”. Był czas na przeprowadzki do miast, w których nie znałam nikogo, i chwile spędzane w gronie przyjaciół. Dokonywałam różnych wyborów – większość okazała się słuszna, niektóre okazały się błędne, a jeszcze inne były bardzo trudne. Bywałam łagodna i życzliwa, bywałam uparta i nieznośna.
I to wszystko stworzyło kogoś, kim jestem dzisiaj.
A jestem przede wszystkim kobietą, która ma odwagę sięgać po swoje marzenia. Jakiś czas temu skończyłam 50 lat. Niby dużo. Niby wiele za mną. A ja właśnie wystartowałam na pełnej petardzie – biegam półmaratony, zdobywam Tatrzańskie Szczyty, praktykuję jogę. Z każdym zrealizowanym przeze mnie marzeniem, otwiera się całe spektrum nowych pomysłów, które zamieniam na cele.
I jestem w takim fajnym momencie, że nie muszę przejmować się tym, co mówią inni (już wiem, że innych jest wielu i każdy ma własne zdanie), nie muszę oglądać się za siebie, za bardzo wybiegać w przyszłość, rywalizować, udowadniać… To, co robię, robię dla siebie. I cieszę się z tego, co wydarza się właśnie dzisiaj.
Mam też szczęście, bo posiadam swój osobisty i obdarzoną wielką siłą support, to moi najbliżsi, mąż, córka i syn. To oni są największymi fanami i najsurowszymi krytykami. Dzięki nim porażki są lekkostrawne a sukcesy smakują wybornie 🙂
Zapraszam Was do spotkania – z 50 – i moim życiem na 6. biegu.
Grażyna