Natura może i kapryśna, ale charakteru jej odmówić nie można. Zrobi, co musi, na przekór temu, czy nam się to podoba, czy nie. I robi to w swoim tempie. Najczęściej inaczej, jak byśmy tego chcieli.
Świat istot ludzkich w dzisiejszych czasach jest niecierpliwy. Żyjemy szybko i wciąż przyspieszamy. Ledwie skończy się luty, a nam już się marzy gorące słońce, jak na greckiej plaży, soczysta zieleń od miedzy do miedzy, letnie sandałki i zwiewne sukienki.
Tymczasem natura opanowana z natury, budzi się spokojna, przeciąga leniwie i drepcze krok za krokiem. A ja jej zazdroszczę tej harmonii, powagi, dyscypliny i wdzięku. I tak sobie myślę, że nie warto obrażać się na czapkę, ocieplaną kurtkę i marznące ręce, choć to już połowa kwietnia przecież.
Może lepiej miękko i grzecznie zaakceptować wiosnę w każdym jej wydaniu. Wyrazić zgodę na jej leniwe tempo. Poczuć las, który pączkuje, ożywia się i rozbudza. Zauważać, jak szarość zamienia się w zieleń, podsłuchać, jak ptasie chóry ćwiczą swoje symfonie i podziwiać dzikie czereśnie, które obsypują się białym puchem.
Czyż to nie najpiękniejsza afirmacja dla życia?