Iść w stronę szczytu, czyli czego nie wiesz o zielonym szlaku

Czy wiesz, że chodzenie po górach to nie tylko zdobywanie szczytów, przepiękne widoki i endorfiny?
Bo kiedy Ty wyciskasz ostatnie poty i pokonujesz kolejne kilometry, by zdobyć górę, w Twoim wewnętrznym laboratorium toczy się emocjonalna segregacja. Roztargnienie, smutek i nerwy pozostają w gęstwinie drzew, a w zamian dostajesz entuzjazm, radość i spokój. I kiedy stajesz na szczycie, robisz głębokie „och”, łapiesz za telefon i pstrykasz najlepsze kadry. Jesteś zwycięzcą! Niech świat zobaczy.

Wędrówka górska, czysta przyjemność czy walka o przetrwanie

Dwadzieścia lat z górką, każdy urlop i dłuższy weekend spędzam w górach. Głównie dlatego, że tylko w górach odpoczywam prawdziwie i całkowicie. Tylko z gór wracam naładowana energią jak króliczek w reklamie baterii Duracell. Tylko z górami żegnam się na szybkie „do zobaczenia”.

A przecież wędrowanie po górach to konkretny wysiłek fizyczny, w szczególności dla kogoś, kto 1/3 codzienności spędza przed ekranem monitora, czyli dla większości z nas.
I pomimo zmagań, frustracji i zmęczenia, po wejściu na szczyt, wraca spokój, budzi się zachwyt i radość, a nawet euforia.

Kiedyś myślałam, że stan nieprzeciętnego zadowolenia, to tylko skutek uboczny transformacji wysiłku mentalnego w fizyczny, dopełniony cudownymi widokami z trasy i ze szczytu. Co również jest prawdą, prawdziwą, ale nie jedyną. Bo jest coś jeszcze, coś, o czym większość wspinając się pod górę, a potem z niej schodząc, nie ma pojęcia.

Szumi wokoło las

U podnóża każdej góry najczęściej rośnie las. Dlatego często najpierw pokonuje się wielokilometrowe, zadrzewione trasy. A im wyżej, tym las staje się rzadszy, z uboższą roślinnością, by w wysokich partiach gór całkowicie zaniknąć. Oczywiście piętra roślinności są zależne od wielu czynników, dlatego wierzchołki mniejszych gór często są porośnięte lasem.

Zajrzyj tutaj, jeżeli chcesz wiedzieć więcej o piętrach roślinnych.

I w czasie wędrówki przez las, często pochłonięci nadmiarem emocji, niosących nas ku górze, dostajemy zastrzyk endorfin, które po zdobyciu upragnionego szczytu, wylewają się z naszego ciała, niczym mleko z garnka, kiedy zapomnisz wyłączyć palnik pod owsianką.

Leśne laboratorium, czyli im dalej w las, tym więcej szczęścia

Tymczasem będąc w lesie, wchodzimy w reakcję z drzewami. I mowa tutaj o reakcji biochemicznej, która zachodzi w organizmie, kiedy zanurzamy się w leśne połacie. A wszystko się dzieje poza świadomością. Niezależnie od tego, jakie masz nastawienie, co czujesz i co robisz. Niezależnie czy medytujesz, rozmawiasz przez telefon czy plotkujesz z koleżanką. I nie ma w tym za grosz romantyzmu, uniesień czy egzaltacji, tylko sprawdzone fakty i nauka w czystej postaci.

A wszystko za sprawą terpenów (związków lotnych wydzielanych przez drzewa), które my wdychamy. Terpeny trafiają do płuc i do krwiobiegu. Następnie rozprowadzane są do różnych organów i układów, i zaczynają je stymulować. Badania dowodzą, że wpływają na układ nerwowy, immunologiczny i endokrynologiczny, obniżając np. poziom kortyzolu (potocznie nazywany stresem).
Dlatego, kiedy jesteśmy w lesie łatwiej nam się wyciszyć i uspokoić.
W lesie wielokierunkowo syntetycznie i dogłębniej działają też nasze zmysły.

Leśna droga percepcji, czyli co widać, słychać i czuć 

Zasadniczo przyjmujemy, że wzrok jest tym zmysłem, którym najpełniej odbieramy las. Oceniamy oczami. Wzdychamy na widok krzewów, drzew i kwiatów. Podziwiamy wielobarwny pejzaż jesiennego lasu. Uspakaja nas widok zieleni. Zachwycają oszronione gałęzie. Tymczasem badania pokazują, że to nie wzrok jest największym odbiorcą pozytywnych wrażeń. To zmysł słuchu, dotyku i zapachu najczęściej odpowiadają za przenoszenie informacji do najgłębszych struktur w naszym mózgu. I to właśnie te zmysły sprawiają, że w lesie czujemy się bezpieczni. A to dlatego, że nasze powiązanie z całym ekosystemem jest bardzo spójne i nasze pierwotne instynkty fenomenalnie czują się w tej relacji.

Oznacza to, że uroda lasu, śpiew ptaków oraz upojny zapach żywicy, mchu czy igliwia to tylko efekt uboczny ewolucji cywilizacyjnej.

Nie samą górą żyje człowiek

Można też powiedzieć, że nie trzeba jechać w góry, żeby znaleźć las, ale ja prawdę o lesie odkryłam właśnie w górach. I na pniu mogłam tę prawdę przewrócić do góry nogami, doświadczyć, sprawdzić. Bo miałam wystarczająco czasu, lasu i gór. I było tak jak chciałam, mniej turystów, mniej tłoku, więcej spokoju.
I pewnie gdybym podczas tegorocznej podróży do Wisły nie słuchała podcastu z Kasią Simonienko*, mój zachwyt górami wciąż byłby jednowymiarowy. Tymczasem dzięki tej inspirującej rozmowie, zaliczając szczyty Beskidu Śląskiego (Trzy Kopce Wiślańskie, Skrzyczne, Barania Góra) i Beskidu Małego (Czupel), czułam, że dostaję w gratisie najprawdziwsze, naturalne i najcenniejsze SPA. I że moje doświadczenia górskie zyskały na wartości, a ja jeszcze większą świadomość tego, jakie korzyści przywożę z każdego wyjazdu w góry.

Teraz już jestem bardziej czujna. Nawet kiedy stoję w przedsionku lasu, otwieram starannie uszy i oczy, i pozwalam, by oddech sam oddychał. Pozwalam moim zmysłom na więcej koncentracji i śmiałości w doznaniach. Rozbudzam w sobie uważność, wnikliwość i obserwację.

* PODKAST #10 -Katarzyna Simonienko-Nerwy w las. Wojowniczki&Wojownicy/Anna Maruszeczko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *