Ach! Mamą być…

Zanim Mama została Mamą, była ekspertem od wychowania. Przeczytała mnóstwo książek, zgromadziła ubranka i  zaplanowała, że będzie najlepszą Mamą pod słońcem.


I kiedy na świecie pojawia się pierwsze Dziecko, dumna i zakochana ufa, że odtąd jej życie to pasmo rodzicielskich sukcesów. Godnie przyjmuje trud ząbkowania, pieluszki, zupki i całkiem poważnie wierzy, że to, co najtrudniejsze wkrótce będzie za nią.


W sercu Mamy pojawiają się nowe uczucia, które będą rosły wprost proporcjonalnie z Dzieckiem. Radość pomieszana z troską i obawą, niemoc z poczuciem odpowiedzialności i miłość naszpikowana niepokojem o każdy kolejny dzień. Za tym podąża nadzieja, że trudności złagodnieją, wszak córeczka pięknie się rozwija, szybko zaczyna chodzić i mówić.
Ale życie nie znosi próżni i Mama jeszcze nie wie, że w miejsce pokonanych zakrętów, pojawią się  dziesiątki innych.


Tymczasem Dziecko ciekawe świata, pyta, zajmuje czas, zaprząta głowę. Mamie przybywa obowiązków, ale i powodów do dumy. I nim się obejrzy, przedszkolak już recytuje wierszyki i fałszuje piosenki. A kiedy Mama dostaje pierwszą laurkę,  duma i wzruszenie wypełniają jej serce i oczy .
Rok upływa za rokiem, uczennica staje się nastolatką, przeżywa nowe przyjaźnie, pierwsze miłości,  szuka swojego miejsca na ziemi i odkrywa kuszące inspiracje. Raz po raz doznaje bolesnych porażek, dokonuje nietrafionych wyborów, analizuje dopasowanie do realiów świata i dokonuje makabrycznego odkrycia: wszyscy są przeciwko, nikt jej  nie rozumie, życie traci sens.
Jej wrażliwość, dar widzenia szarzej i czucia głębiej, spełniają się w twórczości. Kolejne nagrody w konkursach to duma w matczynym sercu. Ale też kłębki nieporozumień, często bez początku i końca, plączą się i supłają, jak nici  które rozwinęły się ze szpulki.
Takie po prostu jest życie…

Po tamtych czasach zostały tylko pamiątki, muszelki ze wspólnych nadbałtyckich wakacji, setki zdjęć i kartony laurek. Wszystko w godnej relacji, datami i równiutko na półkach, skrupulatnie strzeżone przez Mamę. Mamę,  której serce wciąż tak samo kocha, lęka się i wzrusza. I z każdym rokiem jakby jeszcze więcej, pomimo, a może właśnie dlatego, że scenografia już nowoczesna, rekwizyty wykwintniejsze i co rusz nowi aktorzy na scenie.


Dlatego ja, Mama, ogłaszam, że czuję wdzięczność za najpiękniejszą rolę życia. Nie za tę, która przyniosła prestiż i pozycję w realizacjach zawodowych. Ale właśnie za rolę Mamy, której nauczyły mnie moje Dzieci, akceptując setki matczynych błędów, niekonsekwencji i beznadziejnych decyzji.
I to dzięki nim nie potrzebuję kolii z diamentem, czerwonego dywanu i świateł jupiterów, by czuć się ważną, potrzebną i kochaną.
Bo jestem najlepszą Mamą pod słońcem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *